Nina Schenk hrabina von Stauffenberg


(27.08.1913 - 02.04.2006)

Nina Lerchenfeld urodziła się 27 sierpnia 1913 roku w Kownie na Litwie.
Jej pełne imię brzmiało Nina Magdalena Elisabeth Lydia Herta von Lerchenfeld. Miała brata, Ludwiga, który zmarł w wieku pięciu lat.

Rodzice.

Baron Gustav von Lerchenfeld był cesarskim konsulem generalnym.
Urodził się w 1871 roku. Był dyplomatą, dlatego często zmieniał miejsce zamieszkania. Za młodu stacjonował w Japonii i Chinach. W momencie wybuchu pierwszej wojny światowej był konsulem generalnym w rosyjskim Kownie. Po wybuchu wojny został oskarżony o szpiegostwo z racji swojej narodowości (był Niemcem). Uwięziono go w Twierdzy Pietropawłowskiej w Sankt Petersburgu. Anna, żona konsula, długo zabiegała o jego uwolnienie. Dopiero po roku starań udało jej się osiągnąć zamierzony cel. O przychylność ambasad było ciężko, gdyż jako Niemka, nie była mile widzianą osobą. Pomoc okazała ambasada hiszpańska, która wzięła pod uwagę pokrewieństwo Anny z królową Victorią Eugenią. Uzyskała zapewnienie, że ambasada wstawi się za jej mężem i rzeczywiście tak się stało. Mąż zyskał wolność po ponad półtorarocznym pobycie w więzieniu. Gustav po opuszczeniu więzienia zgłosił się do swojego pułku i walczył we Francji i Rumunii. Gustav po swoich przeżyciach bardzo się zmienił. Był introwertykiem, kochał rysowanie i konie. Miał bardzo dobrą relację ze swoją córką. Nie stosował drastycznych metod wychowawczych.

Anna Lerchenfeld z rodziny von Stackelberg.
Była niezwykłą kobietą, wzbudzała kontrowersje wśród otoczenia. Już od najmłodszych lat wykazywała swój charakter. Jako mała dziewczynka zdecydowanie odrzucała literaturę przeznaczoną dla dziewcząt sięgając w zamian po "Winnetou" czy "Trzech muszkieterów".
Podczas gdy mąż brał udział w działaniach wojennych, Anna przeniosła się z dziećmi do Berlina. Ze względu na chorobę Ludwiga przeniosła się do Bayreuth, gdzie znajdowało się sanatorium Mainschloss. Ludwig po trzech latach walki z chorobą zmarł w 1917 r. Później przenieśli się do Bambergu.

Dzieciństwo.

Gustav bardzo kochał swoją córkę i wychowywał ją bez odnoszenia się do surowych metod. Nie podnosił głosu, był spokojny i opanowany. Po latach Nina tak wspominała ojca:
"Mógłby mną kierować małym palcem. Jego stosunek do dzieci odpowiadał jego stosunkowi do zwierząt. Nie zajmował się nimi specjalnie. Ale wystarczyło, że siedząc spokojnie w fotelu, zwiesił rękę, a już po chwili schodziły się wszystkie psy, a on, nawet na nie nie patrząc, niemalże nieobecnym ruchem zaczynał je głaskać (...)". (Konstanze von Schulthess, Nina Schenk hrabina von Stauffenberg. Mój mąż chciał zabić Hitlera, Świat Książki, Warszawa 2009, s. 106.).
Matka Niny była ciepłą kobietą. W Bambergu zwracała uwagę otoczenia swoją ekscentrycznością. Lubiła prowokować innych, taki miała charakter. Mówiła po rosyjsku, francusku i niemiecku, ale właśnie z niemieckim miała najwięcej trudności. Często popełniała błędy językowe, którymi rozbawiała otoczenie. Nina tak wspominała matkę "miała ognisty temperament, taki naprawdę wybujały, a do tego ciętość języka, której mało kto potrafił sprostać. Chociaż jedną z jej głównych cech charakteru było ciepło i serdeczność, to jednak w ogniu walki potrafiła bezlitośnie ścierać się nawet z najbardziej kochanymi osobami. Była zdecydowanie bardzo emocjonalną osobą. Ciągle oburzała się na nasz pozorny chłód i brak zaangażowania, domagała się demonstrowania uczuć, co nie leżało w zwyczaju ani ojca, ani moim (...)". (Konstanze von Schulthess, s. 119.).
Matka Niny należała do tzw. Niemców bałtyckich i żyła w ciągłym konflikcie między dwiema kulturami: niemiecką i rosyjską. To rozdwojenie tożsamości odczuła również Nina, która po latach wspominała, że dźwięk rosyjskich pieśni wywiera na niej niesamowite wrażenie. Czuła się związana z Rosją, choć już jako kilkuletnia dziewczynka mieszkała w Niemczech.
Rodzice Niny bardzo się kochali, ale ich małżeństwo nie było łatwe. Wynikało to z różnicy temperamentów. Ojciec był spokojny, matka zaś wybuchowa. Gustav kochał konie i tę miłość zaszczepił swojej córce. Często je szkicował i próbował zachęcić do tego Ninę, choć raczej ze słabym rezultatem.

Claus von Stauffenberg.

Pierwszego stycznia 1930 r. do Bambergu przyjechał Claus Schenk hrabia von Stauffenberg, którego przydzielono do 17 Pułku Kawalerii. Wybrał Bamberg między innymi ze względu na to, że w pobliżu mieszkali jego krewni.
Stauffenberg był bardzo lubiany w mieście, jego osoba wzbudzała ogromne zainteresowanie. Matka Niny poznała Stauffenberga na jednym ze spotkań towarzyskich. Była nim zachwycona i zapragnęła by został jej zięciem. Ojciec Niny, baron Gustav von Lerchenfeld przypadł do gustu Stauffenbergowi. Młody porucznik był pod wrażeniem Lerchenfelda. Cenił go za wiedzę i obycie w świecie. Powszechny zachwyt, jaki wzbudzał Stauffenberg wśród kobiet, odpychał młodziutką Ninę, która uważała go za podrywacza. Nina zmieniła jednak zdanie gdy spotkali się osobiście na balu organizowanym przez jej rodziców.
Na młodziutkiej pannie Stauffenberg zrobił duże wrażenie: "Miał sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, szczupły, znakomitą prezencję, był bardzo pewny siebie, o poważnym wejrzeniu i lekkim uśmiechu w kącikach ust". (Wolfgang Venohr, Stauffenberg - symbol oporu, Bellona, Warszawa 2002, s. 48.).
Zaimponował jej swoją muzykalnością i niezwykłą kulturą osobistą. Stauffenberg kochał literaturę, a miłość do niej zaszczepiła mu matka. Stauffenberg grał na wiolonczeli, pisywał wiersze, nie był więc typowym żołnierzem. Podczas spotkań często rozmawiali o literaturze. Stauffenberg podsuwał młodziutkiej Ninie rozmaite książki, o których później dyskutowali.
Gdy się spotkali Stauffenberg miał dopiero dwadzieścia dwa lata, a Nina szesnaście. Ich młodość, niedoświadczenie życiowe nie przeszkodziło im w snuciu planów o małżeństwie. Latem 1930 roku Stauffenberg zaplanował spotkanie obu rodzin. Zabrał Ninę z rodzicami do Wirtembergii, gdzie poznali jego rodziców. Karolina von Stauffenberg nie miała pojęcia, że tego lata poznała swoją synową. Rodzice Niny mieli już pełną świadomość tego, że Claus ma bardzo poważne zamiary wobec ich córki.
Znajomość rozwijała się dalej. Młodzi spotykali się regularnie, ale ślub pozostawał wciąż daleką perspektywą. Claus był członkiem Reichswehry i podlegał przepisom regulującym życie prywatne. Ślub mógł się odbyć dopiero po kilkuletnim okresie narzeczeństwa. Para postanowiła zaręczyć się potajemnie. Miało to miejsce 15 listopada 1930 roku.
Nina miała wówczas siedemnaście lat i według przepisów do małżeństwa mogło dojść dopiero po trzech latach. Claus uważał, że okres narzeczeństwa ma być czasem próby szczególnie dla niedoświadczonej i młodziutkiej Niny, której przyznawał prawo do zmiany decyzji. Młodzi wyjawili swój sekret rodzinom na Boże Narodzenie 1930 roku. Przyszły teść przyjął wiadomość z radością, natomiast reakcja jego żony była wręcz przeciwna. Karolina nie mogła uwierzyć, że jej najmłodszy syn zdecydował się na zaręczyny. Nina po latach wspominała, że Karolina była nie tylko zaniepokojona młodym wiekiem syna, ale również samą narzeczoną, która nie wzbudzała w niej zachwytu. Dopiero wiosną 1931 roku państwo Stauffenberg udzieli błogosławieństwa temu związkowi.

Ślub.

26 września 1933 Claus von Stauffenberg został mężem Niny.
Panna młoda miała na sobie długą, skromną suknię, a Claus mundur.
Ślub odbył się w kościele św. Jakuba w Bambergu. Nina zgodziła się na ślub katolicki, mimo iż sama była wyznania ewangelickiego. Wesele odbyło się w hotelu "Bamberger Hof".

Podróż poślubną spędzili w Weronie i Florencji.
Nina była zachwycona Donatellem i Michałem Aniołem, których prace mogła podziwiać w muzeach i kościołach. Po ponad pięćdziesięciu latach wciąż pamiętała, w jakich salach znajdują się poszczególne obrazy. Gdy była tam z najmłodszą córką oprowadzała ją niczym wykwalifikowany przewodnik.
Będąc we Włoszech udali się również na wystawę upamiętniającą dziesięciolecie rządów Mussoliniego. Faszyzm zaczął ogarniać Europę, nie przypuszczali jednak, że ich życie będzie wystawione na ciężką próbę i sytuacja polityczna na zawsze zmieni ich los.

Małżeńskie życie.

Młodzi zamieszkali w domu Lerchenfeldów przy Schützenstrasse 20.
Zajęli parter, który wspólnie urządzili. Stauffenberg otrzymywał żołd w wysokości 280 marek, a Nina podobną kwotę od swoich rodziców. Za taką sumę mogli żyć godnie, ale nie była to suma która pozwalała im na luksusowe życie.
Nina jako żona żołnierza często zostawała sama, czego nie mogła zaakceptować jej matka i nie szczędziła jej nieprzyjemnych komentarzy. Nina często czuła się samotna, ale miała świadomość swojego losu, wychodząc za żołnierza. Starała się więc nie narzekać i cieszyć się chwilami, gdy Claus był u jej boku.
3 lipca 1934 r. na świat przyszło ich pierwsze dziecko, Berthold. 9 lipca 1936 r. urodziła się Heimeran, 4 maja 1938 Franz Ludwig, a 15 listopada 1940 r. Valerie. Konstanze urodziła się już po zamachu, 27 stycznia 1945 r.
Nina nie wychowywała dzieci sama, miała do pomocy służące i opiekunki. Obecność Clausa w domu była dla dzieci czymś wspaniałym. Mimo częstej nieobecności w domu miał świetny kontakt z dziećmi.
Nina nie była stereotypową niemiecką kobietą. Paliła papierosy i podkreślała swoje usta szminką, bez której nie wychodziła z domu. Nie zajmowała się wyłącznie ogniskiem domowym. Nie żałowała czasu na literaturę i muzykę. Często czytała i chodziła na koncerty. Jeden z przyjaciół rodziny tak określił Ninę: "jest przede wszystkim żoną swojego męża, a dopiero potem matką swoich dzieci". (Konstanze von Schulthess, s. 65.).
W 1934 r. zamieszkali w Hanowerze, dwa lata później w Berlinie, a w 1938 w Wuppertal-Barmen. To mieszkanie urządzali razem, prace remontowe wykonywali samodzielnie. Byli bardzo szczęśliwi. Wspólne malowanie i tapetowanie było dla nich niezłą zabawą. Od 1938 roku Nina często przebywała w Lautlingen, w kwietniu 1942 r. zamieszkała tam, ale w 1943 r. powróciła do Bambergu.
Ich małżeństwo można określić jako związek na odległość. Nina przywykła do intensywnych okresów we dwoje i długiej samotności. Dzięki tym licznym rozłąkom łatwiej jej było pogodzić się ze swoim losem i przywyknąć do życia po śmierci męża.

Niechęć do Hitlera.

Pani Stauffenberg nie zgadzała się z wieloma autorami, którzy po wojnie pisali o jej mężu. Według niej wielką niesprawiedliwością było mówienie, że Stauffenberg dosyć późno przejrzał na oczy. Nina wspominała, że oznaki niechęci do Hitlera pojawiały się jeszcze przed wybuchem wojny. Pierwszy raz zauważyła to w momencie zajęcia kraju Saary a "Kryształowa noc" wzbudziła w nim odrazę. Zdecydowanie protestowała przeciw nazywaniu męża entuzjastą Hitlera. Uważała, że Stauffenberg szanował Hitlera za jego wojskowe wyczucie i umiejętność podejmowania decyzji.
Matka Clausa krytycznie odnosiła się do Hitlera, co wzbudzało niepokój jej najbliższego otoczenia. Rodzina obawiała się, że Karolina może powiedzieć o kilka słów za dużo w obecności nieodpowiednich ludzi.
W 1939 r. Nina zapytała wprost swojego męża: "Bawisz się w jakieś spiskowanie ?". (Konstanze von Schulthess, s. 69).
Claus nie okłamywał swojej żony i przyznał się do swojej działalności. Nina utrzymuje, że plan zabicia Hitlera zrodził się w jego głowie jeszcze w 1939 r., ale nie podjął się jego realizacji ze względu na pozycję Hitlera i uwielbienie, które wzbudzał wśród Niemców. Po latach tak opowiadała o zaangażowaniu męża w ruch oporu: "Pewne kontakty musiał nawiązać już wcześniej, ponieważ kiedy jesienią 1939 - już po Polsce - jego stryj Nux (hrabia Nikolaus Uexküll) próbował namówić go do przyłączenia się do ruchu oporu, ojciec wcale nie był zaskoczony, tylko odmówił ze względu na niedogodność chwili. Po błyskawicznych sukcesach w Polsce nie widział bowiem szans na poparcie ze strony społeczeństwa. A więc w Berlinie musiało już coś kiełkować. Odwiedziny stryja Nuxa w 1939 r. wyglądały bowiem jak nawiązanie do czegoś wcześniejszego. Zagadnęłam wówczas męża o tę sprawę, a on odpowiedział, że już przez sam fakt, że tego nie zgłasza, łamie prawo". (Konstanze von Schulthess, s. 70).
Nina von Stauffenebrg utrzymywała, że jej mąż w 1938 roku był zaangażowany w spiskowanie przeciw Hitlerowi, co tłumaczyło jego milczenie wobec niej. W tym czasie Stauffenberg miał pisać pamiętnik, który później jej wręczył. Według pani Stauffenberg wynikało z niego, że w 1938 r. zgładzenie kanclerza III Rzeszy było planowane, ale zajęcie Kraju Sudeckiego i zażegnanie na jakiś czas wojny uniemożliwiło działanie.
Pamiętnik, o którym wspomina żona Stauffenberga miał zostać zniszczony po 20 lipca 1944 r.: "Ten zeszyt wydawał mi się tak niebezpieczny, że w 1944 r. nie chciałam go mieć w domu, ponieważ mógłby zostać użyty jako dowód mojej wiedzy o wszystkim. Dlatego z początkiem 1944 dałam go Dietzowi von Truchsessowi, razem z planami działań po zamachu, sporządzonymi przez Fritziego Schulenburga. Po rewizji przeprowadzonej przez gestapo po aresztowaniu Truchsessa w jego domu w Bundorfie, w czasie której tego zeszytu nie znaleziono, jego żona go spaliła. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby się zorientowała, jak niebezpieczne są to zapiski". (Konstanze von Schulthess, s. 72).

Przygotowania do zamachu.

W lutym 1943 roku Stauffenberg został przeniesiony do 10. Dywizji Pancernej walczącej w Afryce Płn., gdzie w wyniku ataku samolotów nurkujących został ciężko ranny, (7 kwietnia 1943 r.). Poszkodowany został przetransportowany do szpitala w Monachium, gdzie natychmiast pojawiła się jego żona. Podczas rozmowy Stauffenberg miał przyznać żonie, że nadszedł najwyższy czas by uratować Niemcy od zagłady.
W styczniu 1944 r. zmarł ojciec Niny, a ona przyjęła tę wiadomość dość powściągliwie, czym wzbudziła zdumienie matki. Jej głowa była zaprzątnięta działalnością męża i zdała sobie sprawę, że jej ojciec nie zniósłby wiadomości o zamieszaniu zięcia w zgładzenie Hitlera.
To był bardzo trudny okres dla pani Stauffenberg. Żyła w ciągłym napięciu, wiedziała ogólnie o działalności męża, ale nie znała szczegółów. Stauffenberg uważał, że im mniej wie, tym lepiej dla niej. Nina uważała, że zgładzenie Hitlera będzie dopiero początkiem bardzo trudnego działania. Wiedziała, że ruch oporu jest pełen wewnętrznych napięć i nie potrafiła sobie wyobrazić w jaki sposób ci ludzie będą rządzić krajem, zwłaszcza w tak trudnej politycznie sytuacji. Obawiała się, że zgładzenie Hitlera może spotkać się z negatywną oceną społeczną, a organizatorzy mogą zostać uznani za zdrajców, a nie wybawców.
Pierwszego października 1943 roku Stauffenberg rozpoczął służbę jako szef sztabu u generała Friedricha Olbrichta w Urzędzie Ogólnym Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych w Berlinie. Przygotowania do zamachu ruszyły pełną parą. Mieszkanie przy Tristanstrasse stało się miejscem tajnych narad. To tam powstały różne dokumenty, które później paliła osobiście Nina. Pamięta, że wśród różnych papierów, które przewinęły się przez jej ręce znalazły się ulotki Narodowego Komitetu Wolne Niemcy.
W okresie przed samym zamachem Stauffenberg nie pojawiała się w domu, z żoną miał jedynie telefoniczny kontakt. W niedzielę 16 lipca odbyła się ich ostatnia rozmowa. Nina miała zamiar 17 lipca wyjechać z dziećmi do Lautlingen, co zaniepokoiło jej męża, który poprosił ją by przesunęła swoje plany o kilka dni. Nina mimo wszystko wyjechała do teściowej. Uważała, że decyzja już zapadła, miała spakowane bagaże i kupione bilety. Stauffenberg zadzwonił do swojej mamy by upewnić się, czy jego żona dotarła bezpiecznie.

Zamach i jego konsekwencje.

21 lipca 1944 r. Nina dowiedziała się o zamachu na Hitlera. Spodziewała się tego, ale mimo to czuła się zaskoczona i zdezorientowana. Wcześniej ustalili, że w razie niepowodzenia ma udawać, że nic nie wiedziała. Ta postawa miała uratować jej życie. Niestety wielu późniejszych biografów Stauffenberga również przyjęło takie myślenie, co irytowało wdowę.
W jednym z listów do biografa swojego męża napisała oburzona: "Podkreśla pan wielokrotnie, że o niczym nie wiedziałam. To nie prawda! To, czego nie wiedziałam, to fakt, że właśnie on dokona zamachu. Rozmawialiśmy o konieczności zamachu, także o nieudanych próbach z jesieni 1943 roku. Poza Leberem nie wymieniał żadnych nazwisk osób, których bym nie znała - < Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie >. Pytałam go jednak o konkretnych znajomych, a on odpowiadał < tak > Lub < nie >. Na przykład < Peter był mi bardzo pomocny >. Peter York: < Od chwili aresztowania Moltkego można się z nim dogadać >. Wiedziałam o Schwerinie, Cäsarze Hofackerze, Fahrnerze, Bertholdzie, bracie męża, Mertzu, Karlu Thüngenie, Becku, Hasselu i innych. Wiedziałam, że odmówili Dietz Truchsess i Ebbo Wolfskehl". ((Konstanze von Schulthess, s.87.)
Nina Schenk von Stauffenberg została aresztowana w nocy z 22 na 23 lipca 1944 r., wraz z wujkiem - Nikolaus Graf von Üxküll-Gyllenband i osadzona w obozie w Ravensbrück. Spędziła tam pięć miesięcy. Jej teściową, Karolinę von Stauffenberg, aresztowano nieco później. Początkowo pod jej opieką pozostawiono dzieci. Później zabrano ją do Balingen. Dzieci zabrano 17 sierpnia.
Podczas pobytu w obozie Nina uzyskała pomoc od swojej szwagierki, Melitty, która po aresztowaniu została zwolniona z więzienia ze względu na swoje umiejętności. Melitta była pilotem oblatywaczem. Po zamachu aresztowano ją, ale 2 września 1944 r. mogła cieszyć się już wolnością. Jej mąż, Alexander Schenk von Stauffenberg, nie miał takiego szczęścia, został przewieziony do obozu koncentracyjnego. Melitta po zwolnieniu została przeniesiona do Berlin-Gastow, gdzie wykonywała testowe loty nurkowe. Jej pozycja dawała pewne możliwości. Melitta stale latała, przełożeni nie mieli więc pełnej kontroli nad nią. To dzięki niej żona Stauffenberga otrzymywała regularnie owoce, marchew i tran. Melitta zdołała również przekazać Ninie list od jej matki, która również znajdywała się w tym samym obozie. Szwagierka przyniosła również Ninie najbardziej oczekiwaną wiadomość. Dowiedziała się, że jej dzieci znajdują się w domu dziecka w Bad Sachs. Wkrótce udało jej się dostarczyć list od dzieci.
Na początku stycznia 1945 r. Nina otrzymała polecenie spakowania swoich rzeczy. Żona Stauffenberga otrzymała wyprawkę dla dziecka i wełniany koc. W eskorcie esesmana została przewieziona do małej miejscowości Seeläsgen, gdzie umieszczono ją w dawnym pałacu rodu von Castell zu Castell-Rüdenhausen, gdzie Nina miała urodzić dziecko. Od połowy 1944 r. znajdował tam się dom dla przyszłych matek. Ninę zarejestrowano pod nazwiskiem Schank, ale nie otrzymała nowego dowodu tożsamości, więc wciąż posługiwała się starym.
Warunki w porównaniu z obozem były znakomite. Nina miała oddzielny pokój i pielęgniarki do pomocy. Niestety wkrótce została znowu przeniesiona. Wszystkie ciężarne przeniesiono by zrobić miejsce kobietom, które przybyły z falą uchodźców ze wschodu. Rosjanie byli coraz bliżej. 23 stycznia 1945 r. Nina pojechała z położną do Frankfurtu nad Odrą. Miasto było stosunkowo bezpieczne, dlatego roiło się w nim od uchodźców. Szpitale były przepełnione, pierwszą noc Nina spędziła więc w obozie dla uchodźców.
Nina była więźniem politycznym i miała być izolowana od ludzi, co niewątpliwie kilkakrotnie polepszało jej sytuację. W obozie nie mogła przebywać ze względu na kontakt z innymi ludźmi, umieszczono ją więc w prywatnej klinice. Nina rozpakowując się położyła na stoliku zdjęcie swojego męża, co oburzyło pilnującego ją esesmana. Zdarzenie to było głośno komentowane w klinice. Ordynator klinki, dr Grünbeck, gorąco popierał zamachowców, dlatego swoją pacjentkę otoczył szczególną opieką.
27 stycznia 1945 roku na świat przyszła Konstanze. Dziecko było zdrowe. Niestety w klinice higiena była dużym problemem, brakowało czystych ręczników, środków dezynfekcyjnych i leków. Żona Stauffenberga zachorowała na zapalenie macicy. Front był coraz bliżej i kolejny raz Nina miała zmienić miejsce swojego pobytu. Z zapaleniem macicy i noworodkiem na rękach esesman zabrał ją na dworzec i wsiedli do pociągu szpitalnego.
Warunki były okropne, brakowało wody i opieki medycznej. Pociąg zatrzymano przed Berlinem, a wagony z rannymi skieroano do Poczdamu. Nina została umieszczona na oddziale położniczym. Ordynator traktował ja bardzo dobrze i wkrótce jej stan się poprawił, ale rozpoczęły się problemy ze zdrowiem małej Konstanze. Dziecko miało wrzody, potem różyczkę i zapalenie oskrzeli, które po jakimś czasie przeszło w zapalenie płuc. Nina spodziewała się, że dziecko może umrzeć dlatego postanowiła samodzielnie ochrzcić dziecko. Jedna z zakonnic zrobiła to już wcześniej, ale w tajemnicy przed Niną, nie chciała bowiem denerwować matki. Dziecko zostało oficjalnie ochrzczone 12 kwietnia 1945 r. w szpitalnej kaplicy. Ojcem chrzestnym został ordynator szpitala dr Schrank.
Wkrótce Nina otrzymała smutną wiadomość, jej matka zmarła na tyfus w obozie koncentracyjnym.

Wolność.

Zaraz po chrzcie rozpoczęły się gorączkowe przygotowania do dalszej podróży. Szpital musiał zostać ewakuowany ze względu na zbliżające się niebezpieczeństwo. Nina wciąż pozostawała pod strażą. Początkowo podróżowali pociągiem przez Drezno, Ujście nad Łabą i Chomutów, gdzie przesiedli się do ciężarówki. Nina von Stauffenberg wciąż była więźniem politycznym i miała być przewieziona do Schönbergu w Lesie Bawarskim. Zatrzymali się w Hof, żandarm był mocno zdezorientowany udał się więc do koszar Wehrmachtu, gdzie odesłano go do dowództwa SS. Żołnierz z kancelarii SS nie do końca wiedział, co począć z tym szczególnym więźniem. Żona Stauffenberga była przerażona tym, co zobaczyła. Wiele miesięcy spędziła w obozie i szpitalu, teraz miała okazję zobaczyć kraj. Wszędzie były ciała, żołnierze dezerterowali, Na drzewach wisiały ciała, które miały być przestrogą dla kolejnych dezerterów. III Rzesza była pogrążona w chaosie, ale starano się zachować pozory państwa prawa. W kancelarii zarządzono więc, że należy panią Stauffenberg dostarczyć do Plauen. Część drogi przebyli autem, resztę na piechotę. Postój zrobili w Trogen w Górnej Frankonii. Kilka nocy spędzili w mieszkaniu jakiejś obcej kobiety z dzieckiem.
Żandarm zdecydował, że należy kontynuować podróż. Nina von Stauffenberg zaprotestowała, była wykończona, przerażona sytuacją w Niemczech. Widziała, że jej "opiekun" jest również zmęczony i miała nadzieję, że w końcu zostawi ją samą. Podpisała oświadczenie, że żandarm do ostatnich chwil należycie wykonywał swoje obowiązki i odzyskała wolność. Nie miała jednak pojęcia, co robić dalej, gdzie się udać, skąd wziąć pieniądze, jak dotrzeć do swoich krewnych. Nina została u rodziny, w której zakwaterował ją żandarm. Byli dla niej życzliwi. Wkrótce pojawili się Amerykanie. Niektórzy szukali kobiet w celach seksualnych. Znajomość angielskiego pomogła Ninie. Pewnej nocy w mieszkaniu zjawiło się dwóch kompletnie pijanych Amerykanów. Jeden zaczął bawić się bronią, drugi mu ją zabrał i wystrzelał wszystkie naboje. Jeden z nich powiedział, że stracił brata na wojnie. Podszedł do Niny i powiedział jej, że może ją zabić. Ona powiedziała, żeby to zrobił. Po jakimś czasie pozwolili jej udać się na górę. Poszli jednak za nią. Żona Stauffenberga była przerażona, przycisnęła więc dziecko do piersi. Wtedy jeden zwalił się na łóżko i zasnął, a drugi wyjął fotografie rodzinne i zaczął opowiadać o swoich bliskich.
Nina wiedziała, że musi ruszyć się z miejsca. Wkrótce przypadek zrządził, że do jej znajomych Feilitzschów przyjechał baron z Unterhartmannsreuth, przyjaciel jej ojca. Synowa Feilitzschów zabrała ją z dzieckiem do Unterhartmannsreuth. Zamieszkała tam jakiś czas. Tylko gospodarze znali jej personalia. Hrabina pragnęła się przemieszczać, a do tego potrzebowała dokumentów. Zaryzykowała i zgłosiła się do burmistrza miasta ujawniając swoje dane i prosząc o wydanie dokumentów. Udało się. W Hof pojawił się nowy landrat, który właśnie opuścił obóz koncentracyjny. Gdy dowiedział się o sytuacji pani Stauffenberg zaoferował jej korzystanie z urzędowego samochodu. Wkrótce dowiedziała się, że w leżącym obok zamku Guttenberg zatrzymał się Celemens Stauffenberg. Natychmiast tam pojechała, a później udała się do Heinersreuth, rodzinnej miejscowości ojca. Tam zastała swoich krewnych. Próbowała dowiedzieć się o los swoich dzieci, ale nikt nic nie wiedział.
Wróciła więc do zamku Guttenberg, gdzie dowiedziała się o śmierci swojej krewnej, Melitty, która służyła jej pomocą podczas pobytu w obozie. Szwagierka została zestrzelona 8 kwietnia przez amerykański myśliwiec w Dolnej Bawarii. Nina postanowiła pojechać do Bad Sachsa aby odnaleźć dzieci. Gdy szykowała się do podróży podjechało auto, a w nim przyjaciółka jej teściowej z jej synem, Bertholdem. Nina von Stauffenberg poczuła szczęście. Natychmiast się spakowała i pojechała do Lautlingen, gdzie czekały na nią jej dzieci. Była tam też Esther Graf, dawna opiekunka dzieci, która zaoferowała Ninie swoja pomoc.


Nina von Stauffenberg wreszcie mogła dowiedzieć się, co się działo z jej dziećmi. Gestapo umieściło je w Bad Sachsa w domu dziecka wraz z dziećmi Bertholda von Stauffenberga. Dzieci zostały zakwaterowane pod fałszywym nazwiskiem, Meister. Planowano przewóz dzieci do Buchenwaldu, ale tuż przed odjazdem zbombardowano dworzec w Nordhausen, z którego dzieci miały wyruszyć. Postanowiono więc pozostawić dzieci w domu dziecka. Dzieci zostały oswobodzone po wkroczeniu Amerykanów.

Nowe życie.

Nina von Stauffenberg w końcu była ze swoimi dziećmi. Po wielu miesiącach niepewności, strachu, najgorszych myśli, byli razem. Wydawałoby się, że powinna czuć szczęście, ale wcale tak nie było. Pierwsze chwile radości minęły, a ona musiała zmagać się z codziennością bez męża. Karoline von Stauffenberg postanowiła zabrać synową z dziećmi do Lautlingen. W posiadłości mieszkała niemal cała rodzina, co było znaczną odmianą dla Niny, która przez ostatnich kilka miesięcy przywykła do samotności. Dzieci dobrze odnalazły się w nowej rzeczywistości. Lubiły ciotkę Alexandrine von Üxküll-Gyllenband, która po zamachu z 20 lipca straciła większość swojej rodziny (brata Nikolausa i trzech kuzynów). Trzymała się jednak dzielnie i była ulubienicą dzieci. W Lautlingen mieszkały więc cztery kobiety (Karoline von Stauffenberg, Nina von Stauffenberg, Alexandrine von Üxküll-Gyllenband i Lasli, siostra Karoline) i siedmioro dzieci. Do Lautlingen często przyjeżdżała dalsza rodzina, dom był pełen ludzi, wciąż coś się działo. Nina von Stauffenberg pomagała służbie przygotowywać posiłki. Wstawała dosyć późno, rzadko zjawiała się na śniadaniu. Pojawiała się w kuchni, gdzie organizowała zakupy i wydawała polecenia odnośnie przygotowania obiadu. Na kolację pojawiała się pięknie ubrana, a po niej pisała listy, czytała lub stawiała pasjanse. Chodziła spać około trzeciej rano.

Pewnego dnia pani Stauffenberg otrzymała list od hrabiny Hardenberg z fundacji "Hilswerk 20 Juli 1944" (fundacja ta powstała w 1949 r., jej celem było wspieranie wdów i sierot po zabitych organizatorach zamachu na Führera), który wyprowadził ją z równowagi. Hrabina złożyła propozycję adopcji małej Konstanze. Dziewczynka miała zamieszkać w Ameryce. Nina była oburzona, ta propozycja wydała jej się absurdalna. Hilswerk zaproponowała też organizowanie wakacji jej synowi, na co Nina się zgodziła. Chłopiec regularnie wyjeżdżał do Szwajcarii do państwa Hirzlów.
Nina von Stauffenberg postanowiła odbudować posiadłość w Bambergu. Gdy zobaczyła dom była w szoku. Posiadłość była zniszczona, a jej zawartość splądrowana. Nina von Stauffenberg postanowiła odzyskać, co się da i odbudować swój dom rodzinny. Część wyposażenia odnalazła w klasztorze karmelitów, gdzie SS umieszczało skonfiskowane przedmioty. Następnie udała się do miejscowej policji by zgłosić kradzież swojego dobytku. Część przedmiotów udało się znaleźć. Brakowało pieniędzy na odbudowę domu, dlatego Nina zdecydowała, że część domu wynajmie, a z uzyskanych pieniędzy rozpocznie odbudowę. Gdy otrzymała odszkodowanie i rentę po mężu prace przyspieszyły.
W 1953 roku Nina von Stauffenberg wprowadziła się do Bambergu z dziećmi. Wkrótce jej synowie zamieszkali w internatach, a w Bambergu pozostała tylko Nina z dwoma córkami.
Nina von Stauffenberg nie wyszła ponownie za mąż. Była niezwykle atrakcyjną kobietą, ale postanowiła pozostać sama. Warto wspomnieć, że żadna z wdów po zamachowcach z 20 lipca nie wyszła ponownie za mąż. Nigdy nie chciała by jej dzieci myślały o ojcu jako o bohaterze. Nie znosiła patosu. Uczestniczyła w imprezach upamiętniających wydarzenia z 20 lipca, ale nigdy nie zabiegała o to. Uważała, że jest to jej obowiązek i nic więcej.
Nina von Stauffeneberg początkowo udzielała wiele wywiadów, ale z czasem coraz mniej. W jednym z nich tak opisała swojego męża: "Mój mąż nie był kimś, kogo dało się zaszufladkować, a następnie przykleić etykietkę: jest taki to a taki i reaguje w określony sposób. Dopuszczał do siebie różne rzeczy, a potem wyrabiał sobie zdanie. Wszyscy podlegamy zmianom. Ponadto jedną z jego cech charakterystycznych było to, że naprawdę lubił odgrywać rolę adwokata diabła. Konserwatyści byli przekonani, że jest gorliwym nazistą, a gorliwi naziści mieli pewność, iż to niepoprawny konserwatysta. Nie był ani jednym, ani drugim". (Michael Burleigh, Trzecia Rzesza. Nowa historia, Książka i Wiedza, Warszawa 2002, s. 729).
Była rozczarowana obrazem kobiet, żon zamachowców, jaki kreowały media. Uważała, że ich rola była zupełnie pomijana i lekceważona. Na często powtarzane pytanie o daremność ofiary męża odpowiadała tak samo: "Nie. I powtórzę raz jeszcze: Nigdy nie wątpiłam w słuszność czynu mojego męża, ani przedtem, ani potem". (Konstanze von Schulthess, s. 192.).
Żona Stauffenberga za wszelką cenę starała się żyć normalnie. W Bambergu założyła Międzynarodowy Klub Bambergu, którego celem było pojednanie amerykańsko-niemieckie. Działała aktywnie na rzecz ochrony zabytków, w tym celu założyła stowarzyszenie "Schutzgemeinschaft Alt-Bamberg e.V.". Nina von Stauffenberg organizowała wycieczki po Bambergu. Zwracała uwagę na architekturę tego miasta i walczyła o jej zachowanie. Warto dodać, że dziś starówka Bambergu znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.

W 2004 r. niemiecka stacja telewizyjna pokazała film pt. "Zamach w Wilczym Szańcu". Nina von Stauffeneberg wiedziała, że taki film powstaje. Odwiedził ją bowiem Sebastian Koch, aktor grający jej męża. Koch był pod ogromnym wrażeniem po wizycie u pani Stauffenberg. Niestety ku jej zaskoczeniu film ukazał ją jako wiecznie nadąsaną i żyjącą w kompletnej nieświadomości żonę. Nie ukazano ją jako równoprawną partnerkę. Nina poczuła się urażona, choć potrafiła docenić rolę Kocha. Była rozgoryczona tym, że pomimo upływu lat, żony zamachowców przedstawia się wciąż tak samo - jako przestraszone kobiety, które zajmują się tylko domem.
W podeszłym wieku Nina von Stauffenberg musiała opuścić dom, o który tak długo walczyła. Nie mogła już mieszkać sama, nie była samodzielną osobą. Zamieszkała z synem Franzem i jego rodziną. Wkrótce poczuła się gorzej. Była świadoma tego, że umiera i pogodziła się z tym. Uważała, że i tak długo żyła i czas najwyższy odejść. Do końca swoich dni paliła papierosy, robiła to nawet na łożu śmierci. Pochowano ją w Kirchlauter, gdzie spędziła swoje ostatnie lata. Przeżyła bez swojego męża prawie sześćdziesiąt dwa lata. Na pogrzebie nie było prasy, nie życzyła sobie tego.
Na pogrzebie jej córka, Konstanze, odczytała wiersz, który matka napisała będąc w obozie Ravensbrück:

Jesteś przy mnie,
Choć Twoje ciało przeminęło,
Ja wciąż czuję, jakby
Twe ramię mnie objęło.

Twój wzrok mnie opromienia
We śnie, jak i na jawie.
Twoje usta tak blisko,
Twój szept słyszalny prawie:

"Kochanie moje! Silna bądź,
I rób, czego ja już nie zrobię!
I wiedz, że gdziekolwiek będziesz,
Jestem przy Tobie".

(Konstanze von Schulthess, s. 207.).

Bibliografia:
1. Burleigh Michael, Trzecia Rzesza. Nowa historia, Książka i Wiedza, Warszawa 2002
2. Kershaw Ian, Walkiria historia zamachu na Hitlera, Rebis, Poznań 2009
3. Schulthess Konstanze von, Nina Schenk hrabina von Stauffenberg. Mój mąż chciał zabić Hitlera, Świat Książki, Warszawa 2009
4. Venohr Wolfgang, Stauffenberg - symbol oporu, Dom Wydawniczy Bellona






powrót do strony głównej

© copyright 2009, Monika "monikqe" Janiak
Design by Scypion