Armata przeciwlotnicza Bofors 40 mm wz. 1936



Kaliber: 40 mm
Amunicja: 40x311R
Masa: na stanowisku 1730 kg,
          w transporcie 2400 kg
Rozstaw osi: 3290 mm
Rozstaw kół: 1500 mm
Masa lufy: własna 193,7 kg, z zamkiem 220 kg
Długość lufy: z obsadą zamkową 2250 mm
                    (w tym część gwintowana 1932,5 mm)
Odrzut lufy: średni 200 mm
Kąt ostrzału w elewacji: od -5° do +90°
Kąt ostrzału w azymucie: 360°
Zasilanie: łódka na 4 naboje
Szybkostrzelność: teoretyczna 100-120 strz./min,
                          praktyczna 60 strz./min

Historia konstrukcji:

Armata przeciwlotnicza 40 mm/L56 Luftvärnsautomatkanon m/36 (Lvakan m/36) została opracowana na początku lat 30-tych XX wieku w szwedzkich zakładach AB Bofors. Wkrótce zainteresowali się nią odbiorcy z całego świata.

Polska zakupiła licencje na działa tego typu w listopadzie 1935 roku. Otrzymaliśmy od producenta partię 68 dział wzorcowych oraz pomoc w uruchomieniu ich seryjnej produkcji w kraju.
Egzemplarze polskiej produkcji dostosowano do możliwości naszego przemysłu. Różniły się one od pierwowzoru tym, że z ich konstrukcji usunięto niewygodne i skomplikowane technicznie połączenia klinowe, zastępując je wałkami wypustowymi o wymiarach znormalizowanych. Cena jednej armaty wynosiła ok. 115 tysięcy złotych.

Produkcje prowadziły Starachowickie Zakłady Górniczo-Hutnicze S.A. oraz Fabryka Obrabiarek H Cegielski w Rzeszowie. Współpracowały z nimi także inne zakłady jak dostarczające celowniki Polskie Zakłady Optyczne S.A. w Warszawie.
Ze względu na skromny budżet oraz wolne moce produkcyjne produkowaliśmy takie armaty także na eksport - np. do Wielkiej Brytanii i Holandii (zamówiła ona 40 egzemplarzy ale do wybuchu wojny dostarczono tylko 24). Źródła nie są zgodne ile armat wyeksportowano za granice - pojawia się najczęściej liczba 168 egzemplarzy. Działa przygotowane do wysyłki znajdowano potem w transportach kolejowych jak np. w Gdyni (zasiliły lokalne jednostki) i w Toruniu (w warunkach odwrotu z braku wyszkolonej obsługi trzeba było je zniszczyć).

Przed wybuchem wojny opracowano także uproszczone jednoosiowe podwozie - takie działo otrzymało oznaczenie 40 mm armata przeciwlotnicza półstała wz. 38. Jej cena wynosiła ok. 100 tysięcy złotych.
Kosztowne było także całe wyposażenie dodatkowe - ciągnik artyleryjski C2P kosztował 33 tysiące złotych, a oprócz ciągnika dla działa był jeszcze potrzebny drugi dla przyczepy amunicyjnej. Do tego dochodziły samochody sprzętowe i obsługi, dalmierze, lornetki, a także radiostacje dla zapewnienia łączności wewnątrz oddziału, (dowódca baterii miał do dyspozycji radiostację N1, a dowódcy plutonów radiostację N2). Artyleria przeciwlotnicza była dzięki tak dużym nakładom finansowym najnowocześniejszym rodzajem sił zbrojnych w całym przedwojennym Wojsku Polskim.

Zastosowanie:

Do jednostek liniowych Wojska Polskiego armaty wz. 36 zaczęły napływać od połowy 1936 roku. Początkowo były to egzemplarze importowane ze Szwecji, a następnie z bieżącej produkcji polskiej.

W chwili wybuchu wojny zmobilizowano 290 armat spośród posiadanych 314 egzemplarzy. Utworzyły one baterie przeciwlotnicze (czterodziałowe typu A i dwudziałowe typu B) dla Wielkich Jednostek wojsk polowych oraz zasiliły jednostki obrony kraju, w tym plutony fabryczne zorganizowane przy największych kluczowych zakładach.

W obronie polskiego nieba zapisały one chlubne karty historii niszcząc liczne niemieckie samoloty. Ponadto część z nich znalazła się na pierwszej linii odpierając ataki Wehrmachtu jak i wkraczających po 17 września oddziałów Armii Czerwonej.

W służbie niemieckiej przejęte po zakończeniu walk egzemplarze otrzymały oznaczenie 4 cm Flak 28 (w tym przypadku nie stosowano charakterystycznego oznaczenia w nawiasie dotyczącego kraju pochodzenia zdobycznej broni).

Opis konstrukcji:

Armata tego typu była bronią samoczynną.
Zastosowano w niej zamek klinowy o ruchu pionowym, który był napinany podczas odrzutu lufy. Podczas tego ruchu pusta łuska była usuwana, dosyłacz wprowadzał nowy nabój do komory nabojowej, powodując jednocześnie zamknięcie zamka, napięcie iglicy i przy wciśniętym pedale spustowym odpalenie naboju.

Zasilanie działa odbywało się za pomocą łódki nabojowej, wkładanej do donośnika od góry. Puste łódki usuwane były automatycznie przez otwór w dolnej części odsady zamkowej. Pierwszy nabój był ładowany ręcznie dźwignią umieszczoną po lewej stronie zamka. Łodki mieściły po 4 naboje i równocześnie można było umieścić na prowadnicy dwie łódki.

Wykonana ze stali chromowo-niklowej monoblokowa lufa armaty miała długość 56 kalibrów i była chłodzona powietrzem. Gwint wewnętrzny miał 16 zwojów ze zmiennym skokiem wynoszącym od 45 stopni przy zamku do 30 stopni przy wylocie lufy. W przypadku przegrzania lufy załoga mogła ją samodzielnie wymienić w ciągu niespełna minuty. Na wylocie lufy znajdował się stożkowy tłumik płomienia. Sprężynowy powrotnik był owinięty wokół lufy, a hydrauliczny opornik był umieszczony pod nią.

Prawy celowniczy za pomocą dwuręcznego mechanizmu korbowego naprowadzał lufę w płaszczyźnie poziomej, natomiast lewy w płaszczyźnie pionowej. Korby poruszały układy przeniesienia złożone z kół zębatych, które znajdowały się w napełnionej olejem skrzyni przekładniowej.
Przyrządy celownicze stanowiły przezierniki produkowany w Polskich Zakładach Optycznych S.A. na podstawie licencji zakupionej wraz z działem. Były one sprzężone z prostym przelicznikiem mechanicznym do którego wprowadzano dane otrzymane za pomocą stereoskopowego dalmierza optycznego z wysokościomierzem wz. K 3, o bazie optycznej 1,5 metra. Dane te obejmowały odległość, prędkość i wysokość celu - na ich podstawie następowało automatyczne wyliczenie poprawki i odpowiednie wychylenie podziałki przezierników.

Śledzenie celu i wprowadzanie poprawek ułatwiała z pewnością stosowana w pociskach przeciwlotniczych magnezja, dająca doskonale widoczną smugę długości 60 cm w kolorze czerwonym lub zielonym.
Przełącznik rodzaju ognia dysponował 3 pozycjami: działo zabezpieczone, ogień pojedynczy oraz ogień automatyczny. Odpalenie następowało po naciśnięciu pedału spustu przez lewego celowniczego. Pokładowa instalacja elektryczna o napięciu 12 V zapewniała podświetlenie tarcz i przezierników systemu naprowadzania oraz podłączenie zewnętrznego aparatu centralnego, (w Wojsku Polskim ta opcja nie była używana i poprawki wprowadzano ręcznie).

W skład obsługi działa wchodziło pięć osób: dowódca, dwóch celowniczych i dwóch ładowniczych.

Podwozie armaty stanowiło w marszu dwuosiową przyczepę. Łoże górne miało postać dwóch ścian połączonych rurą i były do niego przymocowane wszystkie mechanizmy działa. Łoże dolne o konstrukcji krzyżowej, z dwoma bocznymi ogonami składanymi na bok w położeniu marszowym. Na końcach ogonów znajdowały się śruby poziomujące, na których zamontowano lewary.

Zawieszenie dostosowane do trakcji mechanicznej za ciągnikiem gąsienicowym C2P z prędkością do 50 km/h. Resorowanie obu osi za pomocą sprężyn śrubowych, koła z ogumieniem pneumatycznym były zaopatrzone w hamulce bębnowe systemu Lockheed. Przednia oś była skrętna, sterowana systemem Ackermana. W położeniu bojowym koła podnoszono do góry i poziomowano stabilną platformę strzelecką. W sytuacjach awaryjnych można było otworzyć ogień w pozycji transportowej.

Amunicja:

Naboje były transportowane w skrzynkach mieszczących czteronabojowe łódki. Specjalne dla tego działa zaprojektowano przyczepę amunicyjną o oficjalnej nazwie 2-osiowa przyczepka amunicyjno-sprzętowa dla artylerii plot. 40 mm wz. 36.
Została ona opracowana w zakładach Zieleniewski S.A. w Sanoku i także była dostosowana do trakcji mechanicznej za ciągnikiem gąsienicowym C2P.

Przeciwlotnicza
Masa naboju: 2,1 kg
Masa pocisku: 0,955 kg
Prędkość początkowa: 875 m/s
Donośność w pionie: 4300 m
Donośność w poziomie: 6790 m

Amunicja scalona z głowicowym zapalnikiem uderzeniowym zaopatrzonym w samolikwidator. Dno pocisku mieściło smugacz zaopatrzony w ładunek magnezji zapewniającej podczas spalania smugę długości ok. 60 cm (kolor czerwony lub zielony).

Szkolna
Amunicja używana do strzelań treningowych, zaopatrzona w drewniany pocisk.
Budowa tego typu umożliwiała uzyskanie odrzutu wystarczającego do zapewnienia prawidłowego funkcjonowania automatyki działa. Drewniany trzpień rozpadał się na kawałki w niewielkiej odległości od wylotu lufy.

Źródła:
Marian Kopczewski, Zbigniew Moszumański "Polska obrona przeciwlotnicza w latach 1920-1939", wyd. Oficyna Wydawnicza Ajaks, 1996
Mirosław Wawrzyński "Obrona przeciwlotnicza Modlina we wrześniu 1939 roku", artykuł w czasopiśmie Militaria XX wieku, Wydanie specjalne nr 10, Nr 3(10)/2009


powrót do strony głównej


© copyright 2010, Marcin "Virtualbob" Skrzypacz
Design by Scypion